memories never die - part II

Pewnego pięknego wieczoru, gdy razem z dziewczynami i Danielem sączyliśmy piwko z sokiem, po pełnym dniu pracy, w naszym kochanym (ciasnym ale własnym) pokoju na pierwszym piętrze, wpadliśmy na szalony pomysł pójścia na molo. Usiąść, zobaczyć czy woda jest faktycznie taka ciepła w rzeczywistości jak nam mówiono i uwierzcie czy nie, o trzeciej w nocy woda może miała z 15 stopni i to spory kawałek od brzegu.. 

Są takie chwile w których niczym się nie przejmujesz, my będąc na molo śmialiśmy się z byle czego do rozpuku, chociaż z tego powodu, że my byliśmy pracownikami portu przysługiwały nam inne zasady itp itd, no ale błagam was, kto by się tym przejmował? byliśmy my i nikt poza tym, byliśmy jednością powiedziałabym nawet że taką małą sztuczną ale prawdziwą rodziną jeśli wiecie o co mi chodzi.. z tamtym dniem kojarzą mi się same piękne wspomnienia więc może niech na tą chwilę to zostanie na dłużej.. 

Zostawiam Was ze zdjęciami z tamtego pięknego, ciepłego wieczoru.. 




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz